Zwizytował mnie Tygrys zwany Ewą.
A może na odwrót?
Czasu było mało, więc zabrałam go blisko.
W chaszczach stał wózek. Poszedł z nami.
Wykorzystamy go za chwilę.
Najpierw wykorzystałyśmy słońce.
Potem była dawka marihuany
i kolej na pociąg.
Gdy pociąg przejechał, wróciłyśmy na beton, był obiecujący.
Do akcji wjeżdża wózek.
Właściwie nie pamiętam już, skąd wziął się Tygrys.
Z Kubusia Puchatka czy z Williama Blake'a?
Tiger, Tiger burning bright
in the forests of the night...
czwartek, 28 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
piekne zdjecie! a Ewa jest tez pieknie fotogeniczna - swietlista cera, duze usta, duze oczy... szacunek dla fotografki i dla modelki :)
OdpowiedzUsuń(nixxon)