W ostatni piątek Adam wrócił z Wenecji. Trafił na wspaniałe słońce, włoskie światło tak pamiętnie opisywane w Panu Tadeuszu, pogodę jak marzenie. A dwa dni później w Wenecji zaczęła się największa powódź od 22 lat...
Garść zdjęć tuż sprzed powodzi.
Słońca na zdjęciach nie obiecuję.
Zdjęcia: Adam, obróbka: moi.
wtorek, 2 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
urocze i tajemnicze, z dominacją "tajemnicze" :)
OdpowiedzUsuńObróbka trochę mnie naprowadza na klimaty z Milczenia owiec (2 cz.) a może to meandry mojego szalonego umysłu który ostatnio ma skłonności depresyjno monochromatyczne....
Gratuluje Kinga. Fotografujesz równie ciekawie co piszesz.