To, co wyprawiam na blogu, woła o pomstę do fotograficznego nieba.
A raczej to, czego nie wyprawiam.
Zdjęć nie wieszam, teasery prowadzą donikąd, śluby kapitalnych ludzi urywają się gdzieś w połowie wesela, w jednym przypadku opóźnienie sięga aż czerwca...
Basta! Pora się poprawić.
Tak więc: przed zachodem słońca wymykamy się z Karolą i Michałem z wesela
do stajni,
a potem przez łąkę nad staw
i z powrotem wzdłuż
łanu zbóż...
skorzystam tutaj z okazji i podziękuję Karoli za jej otwartość i za zaufanie do nas,
za to, że zdjęcia plenerowe nie musiały być śliczne-ładne...
...i że mogłam w obróbce użyć dowolnych kolorów :)
mmm, lubię długie welony...
na marginesie chciałam westchnąć: jeśli chodzi o przydział urody, to życie jest bardzo niesprawiedliwe...
gdyby Karola nie była tak świetną dziewczyną, normalnie musiałabym ją znielubić za jej wygląd!
pogodę mieliśmy bajeczną, do tego w pewnym momencie szczęśliwie zaczęło kropić, więc zrobiło się jeszcze ładniej :)
a to zdjęcie szalenie poprawia mi humor:
mam nadzieję, że właśnie tak będziecie szli przez całe życie!
poniedziałek, 10 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz