Wracając do Marty i Tomka [którym już dawno przekazaliśmy odbitki i płytę, a tu jeszcze do ślubu nie doszliśmy... ], to ogromnie mi się spodobało, kiedy Tomek przyszedł i... i wcale nie podziwiał wyglądu Marty, tylko z miejsca porwał ją w objęcia. A my specjalnie zamknęłyśmy drzwi od pokoju, w którym czekała, żeby był jak największy efekt, kiedy Pan Młody ją zobaczy! A dla niego nieważny był efekt, tylko ona sama :)

A do tego nie wstydził się okazywania uczuć.
Co więcej, nie miał żadnych oporów przed opublikowaniem tych zdjęć.
I to jest - drodzy Panowie - prawdziwa odwaga.




jeszcze tylko 'strzemienny' papieros ;)

i potem był ślub, ale o nim opowiemy następnym razem
- już bez takich nieprzyzwoitych przerw pomiędzy postami, naprawdę :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz