A my znów wracamy do naszego pobytu w cyrku, w którym nie byliśmy od czasów dzieciństwa.
To jakaś pierwotna potrzeba, ludyczność, skrywana tęsknota za karnawałem, za prostym zachwytem, za czasem wyjętym z czasu, za spotkaniem z tym, co inne/cudowne, za dzieciństwem właśnie?
Chwilę później trąba słonia owinęła się wokół mojej nogi jak macka krakena.
Wrzasnęłam, przyznaję :)
niedziela, 13 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
...piękny słoń, który cały trąbą jest:))))
OdpowiedzUsuń